Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

RE: Psychodermatologia. Stan psychiczny a schorzenia dermatologiczne

Autor: geoss   Data: 2010-08-22, 19:25:28               

Sam mam poważny trądzik-choroba trwa już pół mojego życia.

Niekiedy mam wrażenie, że ludzie nie zdają sobie sprawy, jakie piekło przeżywa osoba z poważną, długoletnią i nie dającą się wyleczyć chorobą skóry.
Ludzie sami czują się już źle, kiedy przytyją kilka kilo, nie mają idealnego nosa lub wyskoczy im kilka piegów na słońcu. Ale sprawiają wrażenie, jakby dziwili się, czemu osoba poważnie i długotrwale oszpecona chodzi smutna i pozbawiona energii.
Najbardziej mnie denerwuje, kiedy ludzie mówią, że liczy się wnętrze. Ich hipokryzję można łatwo odkryć, chociażby w lato, kiedy wszyscy ci \"liczy się wnętrze-ludzie\" ruszają na plaże się opalać-słyszeliśmy o raku skóry nieraz, ale co tam, zaryzykujemy, w końcu-liczy się wnętrze.

Od czasu, gdy zacząłem dostrzegać związek między nastrojem, kondycją i skórą, czuję się jakbym był złapany w klatkę. Bo nie wiem, jak sobie radzić z uczuciami. Czy kiedy czuję się smutny, to mam być smutny, czy to stłumić? Czy oglądając film, mam się wzruszyć, czy też nie, bo to zaszkodzi mojej cerze. Itp. itd. I tak źle, i tak niedobrze.
Dodatkowo-jeden słabszy dzień= przez tydzień wiele nowych niespodzianek na twarzy, przez miesiące leczenie blizn.

Nie będę tu pisał, jak choroby skóry wpływają bezpośrednio i pośrednio na życie młodej osoby, bo można by o tym książkę napisać.

Apeluję jednak, abyśmy przyjrzeli się znanym nam osobom i zobaczyli, czy mają lub mieli (blizny) problemy skórne. I bądźmy bardziej wyrozumiali na ich smutek, brak humoru, brak koncentracji itp. Nie obrażajmy się, kiedy odmówią kilka razy wyjścia na imprezę, bo może nie chcą z powodu aktualnego stanu skóry, deprechy itp. Nie chowajmy głowy w piasek.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku