Reklamy
Artykuł
Damian Janus
Historyczne początki psychoterapii
Pojęcie psychoterapii nie jest jednoznaczne. Na czym bowiem polega specyfika oddziaływania psychoterapeutycznego? Co różni je od farmakologicznych (leki, zioła, ekstrakty Bacha i wszystko inne, co sprowadza się do chemicznych oddziaływań na organizm) lub fizykalnych metod leczenia psyche (począwszy od polewania zimną wodą, a skończywszy na elektrowstrząsach)? Wydawać się może, iż różnica jest oczywista - jest nią zastosowanie narzędzia w postaci mowy (rozmowy, dialogu, perswazji, sugestii). Ale czy psychoterapia to zawsze talking cure - jak nazwała swoją kurację jedna z pierwszych doświadczających psychoterapii pacjentek? Czyż, na przykład, podanie placebo nie jest rodzajem psychoterapii? Przecież działa ono per psyche - efekt leczniczy uzyskuje się nie poprzez oddziaływanie na fizjologię, lecz na drodze sugestii. Lekarz stosujący placebo nie rozmawia z pacjentem więcej niż zwykle, robiąc to, co w każdym innym przypadku - dając "do zażycia" substancję. A psychodrama, choreoterapia, psychorysunek (będzie o nich mowa), tu przecież także nie trzeba mówić? No i wreszcie, czy psychoterapia jest zawsze terapią psychiki (zaburzeń psychicznych), czy może tym, co ją wyróżnia jest raczej to, że jest terapią przy pomocy psychiki - skoro, na przykład, terapia Simontona jest zorientowana na choroby nowotworowe, a placebo działa nie tylko na lęki czy bóle, ale na niemal wszystkie choroby somatyczne?
Jak z tego widać, możliwości rozumienia psychoterapii jest wiele. A dochodzą do tego jeszcze zupełnie błędne rozumienia, które niesłusznie poszerzają obszar tego, co zdaje się być psychoterapią. Tak więc dla kogoś psychoterapią będą porady przyjaciółki na temat "zostawić go czy nie", dla kogoś innego - ciepła kąpiel lub lektura (niektórzy to ostatnie traktują serio i wymyślili nawet nazwę - biblioterapia). Ludzie niekiedy uznają za psychoterapię nawet wróżby, spowiedź czy siedzenie na czacie.
Co więc decyduje o tym, że coś jest psychoterapią? Jakie są cechy szczególne psychoterapii? Odpowiedź na te pytania wymagała by monografii. Odpowiadając krótko, trzeba powiedzieć, że psychoterapia jest metodą pozytywnego wpływania na psychikę, bez używania w tym celu środków chemicznych (leki, zioła, olejki itp.) czy fizycznych (lampy, wstrząsy, masaże itp.). Aby coś mogło być nazwane psychoterapią musi też charakteryzować się wystarczającym stopniem spójności i rozbudowania jako teoria, oraz metodyką i konsekwencją, jako konkretna praktyka. Musi mieć jasno określony i cel i środki. Psychoterapia nie może się zdarzyć mimochodem, i doprawdy nie robi psychoterapii ten komu się zdaje, że dobrze zrozumiał rozmówcę i potrafi mu doradzić. Psychoterapię zdefiniujemy więc w oparciu o obiekt oddziaływań oraz ich metodę, a także stopień spójności i kompletności jej reguł. Psychoterapia oddziałuje na psychikę lub zachowanie człowieka (behawioryzm) wykorzystując słowa, aranżowane sytuacje oraz inne bodźce zmysłowe. Jej teoria identyfikuje problemy oraz wskazuje sposoby ich rozwiązywania.
Psychoterapia poza tym uznaje rolę podmiotu. Znaczy to, że człowiek w procesie psychoterapii nie tylko jest leczony, ale także leczy siebie. Bowiem w taki czy inny sposób - zależnie od metody - odnosi do siebie, przyswaja sobie czy też stosuje u siebie to, co psychoterapia mu daje. Wydaje się, że metoda, w której człowiek jako podmiot jest całkowicie bierny w procesie leczniczym, nie może być nazwana psychoterapią. A jednak problem może stanowić tu hipnoza oraz behawioryzm. W trakcie tej pierwszej osoba pozostaje w jakimś sensie bierna. Pomimo tego problem nie odnosiłoby się jednakowo do całej hipnoterapii - w przypadkach transu hipnotycznego bez amnezji posthipnotycznej sprawa wyglądałaby bowiem inaczej niż w przypadku hipnozy z amnezją. Na przykład metoda regresu hipnotycznego dąży do uświadomienia sobie przez klienta zapomnianych i wypartych przeżyć. Jest on cały czas świadomy, a trans umożliwia mu zagłębienie się w sobie i docieranie do wspomnień. Efektem jest katharsis oraz wzbogacenie własnego ja o nową wiedzę, świadomość. Klient nie jest tu na pewno "wewnętrznie" bierny. Inaczej jest podczas klasycznej hipnozy wprowadzającej sugestie (typu: "Już Pana nie boli") i kończącej się niepamięcią sesji (jednak i tu, jak się wydaje, klient musi co najmniej chcieć być zahipnotyzowany i psychicznie poddać się hipnotyzerowi). Mimo tego hipnoterapia - terapia z pomocą hipnozy - jest terapią psychologiczną, psychoterapią. Zbyt dużo odnosi się tu do psyché, aby miało być inaczej.
Podobny problem jest z behawioryzmem. W behawioryzmie to terapeuta aranżuje całą sytuację, a klient jest niejako maszyną, którą poddaje się na wpół-mechanicznym oddziaływaniom. Zresztą w skrajnym behawioryzmie taka sytuacja musi nastąpić niejako z definicji, gdyż neguje on wagę świata wewnętrznego człowieka, a więc także podmiotu jako źródła myśli, woli czy przeżyć. A jednak, jeśli zastosujemy do behawioryzmu swoistą selekcję negatywną, czyli odrzucimy wszystko to, co na pewno psychoterapią nie jest (bo na przykład bazuje na konwencjonalnych działaniach medycznych), on zapewne nam pozostanie. Będziemy więc musieli uznać, że jest psychoterapią.
Początki i zalążki współczesnej psychoterapii odnajdujemy w starożytności oraz kulturach zwanych przez antropologów tradycyjnymi. Starożytne koncepcje leczenia chorób zawierały elementy, które możemy określić jako "psychoterapeutyczne". Dotyczy to na przykład analizy snów chorego w celu ustalenia koniecznych środków leczniczych. Praktyki takie stosowano w ramach medycyny sakralnej, szeroko stosowanej w starożytnej Grecji (Bednarczyk, 1999, s. 25 i nast.). Leczenie tego rodzaju było wplecione w kontekst religijny, gdyż sny miały być sprowadzane przez bogów i to oni dawali wskazówki, co do sposobów uzdrowienia.
Również szamanizm (Eliade 1994) - będący archaiczną metodą leczenia oraz teorią i praktyką doświadczeń transowo-mistycznych - możemy spostrzegać jako odległy korzeń metod psychoterapeutycznych. Szamani wyznawali animistyczną teorię genezy wszelkich chorób somatycznych i psychicznych - twierdzili oni, że wszystkie są spowodowane przez duchy. Zadaniem szamana było nawiązać kontakt z owymi duchami oraz skłonić je do pozytywnych, pod kątem zdrowia osoby leczonej, działań.
W okresie średniowiecza leczenie było ściśle związane z astrologią, która w przedziwny sposób znalazła sobie zaszczytne miejsce w uniwersytetach i umysłach, pomimo swej doktrynalnej niezgodności z nauką Kościoła. Astrologia zaś była powiązana z zielarstwem, alchemią i filozofią hermetyczną i magią, które wymagały określonych praktyk, także w sferze psychicznego nastawienia.
Mimo, że cała medycyna od okresu archaicznego i starożytności zawiera elementy, którym niejednokrotnie bliżej do psychoterapii niż do współczesnego podejścia biomedycznego, to jednak bezpośrednich początków psychoterapii należy szukać w nowożytności. W mesmeryzmie oraz hipnozie (por. Chertok, De Saussure 1988), przy czym ta ostatnia jest już psychoterapią w ścisłym sensie.
Twórcą mesmeryzmu, czyli teorii i praktyki tzw. "magnetyzmu zwierzęcego", był w drugiej połowie XVIII wieku, wiedeński lekarz, Franz-Anton Mesmer. Mesmer uważał, że choroby powodowane są zaburzeniami w przepływie uniwersalnego dla organizmów żywych "fluidu". Rolą terapeuty, nazywanego "magnetyzerem", było przywrócenie harmonii jego przepływu. Odbywało się to poprzez bezpośrednie oddziaływania terapeuty na pacjenta, lub przy pomocy specjalnego urządzenia - bali magnetycznej, w której gromadził się fluid, i którą dotykali podnieceni pacjenci (w większości płci żeńskiej). Bezpośrednie zaś oddziaływania magnetyzera były to tzw. passy - terapeuta wodził w specyficzny sposób rękami nad ciałem pacjenta. Dzisiaj nazwalibyśmy to oddziaływaniami bioenergoterapeutycznymi. Czynności te miały wywołać "napad" (drgawkowy), który uznawano za uzdrawiający.
Musimy zdać sobie sprawę z tego, że magnetyzm zwierzęcy rzeczywiście działał. Ataki następowały, pacjenci mieli specyficzne doznania, a niektórym z nich ustępowały zaburzenia. Pozostaje kwestia mechanizmu tych zjawisk. Próbowano wszystko wytłumaczyć wpływem sugestii, a więc wyeliminować czynnik "fluidu". Nie ulega jednak wątpliwości, że istnieje rodzaj bezpośredniego oddziaływania "energetycznego" jednego organizmu na inny żywy organizm (dowodów jest na to bardzo wiele - odczucia osób poddanych bioenergoterapii, elektromagnetyczne oddziaływania pomiędzy komórkami itd.). Wydaje się więc, że hipoteza "fluidu" nie była zupełnie nietrafna.
Hipnoza, inaczej niż mesmeryzm, miała wielu ojców. Samo pojęcie wprowadził James Braid, lecz oparł się na praktykach wielu poprzedników. Początkowo wywoływał on stan hipnotyczny nakazując osobie wpatrywać się w błyszczący przedmiot. Zgodnie z manierą epoki (XIX wiek - scjentyzm) Braid starał się być bardzo "naukowy", dlatego tłumaczył zjawisko hipnozy w czysto neurofizjologiczny sposób, jako rodzaj reakcji układu nerwowego na monotonne bodźce. Później wprowadził pojęcie sugestii. Nie było tu jednak miejsca na fluidy i jakiś specyficzny wpływ hipnotyzera. Wszystko odbywało się "subiektywnie", na poziomie mechanizmów mózgowych pacjenta (Chertok, De Saussure, 1988, s. 58 i nast).
Na marginesie: później psychoanalitycy wyjaśnili mechanizm hipnozy w zupełnie inny sposób. Rozumieli ją jako silną, "przeniesieniową" relację pomiędzy pacjentem a hipnotyzerem. A wpatrywanie się w błyszczący przedmiot, które miało tak silnie oddziaływać? Było tylko zajęciem świadomości czymś monotonnym i nieistotnym, tak aby nieświadomość hipnotyzowanego mogła "skupić się" na osobie hipnotyzera.
Znajomość i praktykowanie hipnozy było jednym ze źródeł, które umożliwiło Zygmuntowi Freudowi zbudowanie psychoanalitycznej teorii osobowości oraz rozwój psychoanalizy jako metody leczniczej. Znał on dobrze eksperyment hipnotyczny Jeana Charcota, który naprowadza co najmniej na dwa fundamentalne dla teorii psychoanalitycznej elementy. Eksperyment ten ukazuje działanie sugestii posthipnotycznej, czyli wpływu sugestii podanej w hipnozie na zachowanie się już po wybudzeniu z transu. Wygląda on mniej więcej w ten sposób: osoba pogrążona w transie hipnotycznym otrzymuje sugestię, że po wybudzeniu, na określony sygnał hipnotyzera (np. dotknięcie przez niego własnego krawata) wykona jakąś czynność, na przykład otworzy leżący w pobliżu parasol. I cóż się dzieje po seansie? Osoba, już teraz w pełni świadoma, zaraz po tym jak hipnotyzer pogładził swój krawat staje się niespokojna, wzmaga się jej ruchliwość i zainteresowanie stojącym obok parasolem. Nagle chwyta go i otwiera. Zapytana, dlaczego to robi, odpowiada coś w rodzaju, że chciała sprawdzić, czy aby nie jest on zepsuty, bo przecież może dziś spaść deszcz itp. Czego uczy opisany eksperyment? Ukazuje to, co dla psychoanalizy podstawowe: możliwość istnienia nie uświadomionych motywów zachowania. Ponadto ujawnia zjawisko, które Freud nazwał wtórną racjonalizacją: osoba nie była świadoma tego, dlaczego otwiera parasol w pomieszczeniu - jednak wyjaśniła sobie swoje działanie w sposób czysto racjonalny, jako konieczność sprawdzenia jego funkcjonalności. My zaś wiemy, że w rzeczywistości jej zachowanie było wynikiem istniejącego w niej imperatywu zaszczepionego na drodze sugestii. Oba opisane czynniki (nieświadoma motywacja i wtórna racjonalizacja) funkcjonują w normalnym życiu psychicznym każdego z nas.
Freud pracując z Josefem Breuerem, twórcą metody katharsis, używał hipnozy w celu przywoływania u pacjenta wspomnień, które okazywały się istotne w genezie danego zaburzenia. Najbardziej znaną w tym pierwszym okresie pacjentką leczoną przez Breuera, a następnie przez niego opisaną była Anna O. (Freud, Breuer, 2008, s. 25 i nast.) czyli, jak to obecnie wiemy, Berta Pappenheim. Objawy, które prezentowała ta pacjentka były doprawdy zadziwiające. Okresowo cierpiała na konwersyjne paraliże ("konwersja" jest powszechnie stosowanym w psychiatrii pojęciem wprowadzonym przez Freuda - oznacza "zamianę" impulsu czy konfliktu psychicznego na stan somatyczny), zaburzenia widzenia, zeza, bóle somatyczne i lęki. Halucynowała, że nogi krzeseł zmieniają się w węże. Wedle dzisiejszej klasyfikacji była także przypadkiem osobowości wielorakiej (naprzemiennie bywała osobą lękliwą i cichą oraz kłótliwą i zaczepną). W pewnym momencie utraciła zdolność mówienia w swoim ojczystym języku, to jest po niemiecku. Uzyskała jednak - jak się zdaje nadzwyczajną - umiejętność wyrażania się pisząc w języku angielskim. Lewą ręką i do tego antykwą!
Anna O. swoje rozmowy z Breuerem określiła jako talking cure, "mówiona terapia". I w zasadzie to ona wydaje się twórczynią metody katarktycznej. Breuer bowiem początkowo jedynie poddawał się temu, co się działo - Anna O. wpadała w samoistny trans i opowiadała mu swoje wspomnienia. Gdy trans się kończył nie pamiętała tego, o czym mówiła. Jednak czuła się lepiej. Ot i cała metoda. Przynajmniej na początku. Swoją drogą Anna O. nadała kuracji z Breuerem jeszcze jedno określenie. Chimney sleeping, "wymiatanie komina" (biorąc pod uwagę późniejsze, "przeniesieniowe" zakochanie się tej pacjentki w Breuerze, oraz jej urojoną z nim ciążę, "freudowskie" skojarzenia są tu całkiem na miejscu).
Berta Pappenheim nie tylko personalnie przyczyniła się do rozwoju psychoterapii. Drugą nauczycielką szacownych lekarzy było zaburzenie na jakie cierpiała - histeria. Jak się wydaje to właśnie kobieca psychika "uaktywniona" przez histerię niejako wymusiła głębsze zajęcie się mechanizmami życia psychicznego (co rozpoczęło się już przed Breuerem i Freudem, najpełniej od prac Charcota). Obserwując histerię, bogactwo jej objawów oraz ich zmienność, nie sposób było dłużej utrzymywać, że zaburzenia psychiczne to jedynie patologiczne stany mózgu. Histeryczki ukazały, że istnieje bogaty świat ukrytych, wewnętrznych przeżyć i procesów.
Metoda Freuda ewoluowała i wkrótce porzucił on stosowanie transu hipnotycznego. Stało się tak dlatego, iż konsekwentnie podążał w kierunku całościowego poznania i analizy psychiki pacjenta. Nie mógł więc pomijać i obchodzić tego, co już w trakcie pracy przy pomocy hipnozy począł określać jako "opór". Od hipnozy, jako metody uzyskiwania materiału psychologicznego, przeszedł do metody opracowanej przez siebie: wolnych skojarzeń. Metoda wolnych skojarzeń nie narodziła się od razu, lecz wyewoluowała z metody katharsis i sugestii hipnotycznej. Był bowiem okres gdy Freud stosował nie całkiem "wolne" skojarzenia - przykładał pacjentom rękę do czoła i sugerował, że oto pojawi się ważne wspomnienie, fantazja, skojarzenie.
Prowadzenie przez pacjenta wolnych skojarzeń Freud określił mianem zasady podstawowej psychoanalizy. Pacjent był zobowiązany do tego, aby mówić wszystko, co pojawi się w jego myślach, bez dokonywania cenzury. Aby ten trudny wymóg stał się bardziej możliwy Freud zastosował pozycję leżącą (początkowo na dywanie w jego pokoju!). Pozycja taka skłania do regresji poprzez porzucenie społecznych nawyków, związanych z postawą, jaką zwykle przyjmujemy w obecności innych - staniem lub siedzeniem. Regresja w tym przypadku to tyle, co zagłębienie się w siebie, dopuszczenie do głosu nieakceptowanych impulsów, infantylnych fantazji i pragnień, które każdy z nas posiada. Dodatkowo Freud umieścił siebie poza wzrokiem pacjenta, siadając za nim. W ten sposób chciał uniknąć krępowania, czy nawet sugerowania pacjenta widokiem i postawą analityka.
Z pewnością najbardziej fundamentalnym pojęciem psychoanalizy jest nieświadomość, das Es (To, Ono; w angielskich tłumaczeniach Freuda "id"). Psychoanaliza to przede wszystkim teoria tego, co nieświadome oraz technika dotarcia do indywidualnej nieświadomości i jej objaśniania. Bez uznania istnienia nieświadomości oraz jej decydującej roli w kształtowaniu życia człowieka, nie byłoby psychoanalizy. Wydaje się, że na trop nieświadomości Freud wpadł przede wszystkim dzięki wspomnianym doświadczeniom z hipnozą, obserwacjom psychopatologicznym, oraz poprzez zainteresowanie snami. Freud, prawdopodobnie jako pierwszy uczony od czasów starożytnych, uznał wagę marzeń sennych dla zrozumienia życia człowieka. Jednak w przeciwieństwie do Artemidora i jemu podobnych, nie rozumiał snów jako opowieści o świecie lub losie człowieka, lecz widział w nich opis ludzkiego wnętrza.
Sny zrozumiał jako "fizjologiczną psychozę", a więc jako rodzaj inwazji nieświadomości, która może odbyć się ponieważ śpiące ja wycofuje się z aktywności zewnętrznej, a zmysły są odwrócone od rzeczywistości. Samo marzenie senne nie jest jednak obrazem nieświadomości "samej w sobie" - gdyż ta zdaje się być tak wielowymiarowa, że prawdopodobnie, ani obrazowo ani werbalnie, niewyrażalna - jest ono jednak "bardzo blisko" nieświadomości, gdyż budują je wpływy nieświadomych pragnień i impulsów. Siły te ścierają się ze sobą nawzajem oraz z tym, co Freud określił mianem cenzury sennej. Cenzura modyfikuje i przetwarza nieświadome popędy, fantazje i pragnienia w taki sposób, aby stały się bardziej strawne dla świadomości. Proces ten jest zarazem ochroną snu - najważniejszym jego zdaniem jest utrzymać stan spania. Gdy zawiedzie, gdy napór tego, co nieświadome okazuje się zbyt silny i nie daje się go przełożyć na niezagrażające "obrazki", następuje nagłe wybudzenie.
Drogą do poznania nieświadomości, prócz wolnych skojarzeń oraz interpretacji snów, stała się też analiza przejęzyczeń i pomyłek. Wszystkie te elementy Freud określił jako formacje nieświadomego. Wkrótce dołączyła do nich także analiza przeniesienia. Ponieważ Freud - już od czasów prowadzonych z Breuerem studiów nad histerią - twierdził że to, co nieświadome działa na nas o wiele silniej niż wspomnienia uświadomione, za podstawowy czynnik leczący - przynajmniej w początkowym okresie - uznał uświadomienie. Zgodnie z jego słynnym zdaniem: "Gdzie było To niech będzie Ja".
Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu
Jak z tego widać, możliwości rozumienia psychoterapii jest wiele. A dochodzą do tego jeszcze zupełnie błędne rozumienia, które niesłusznie poszerzają obszar tego, co zdaje się być psychoterapią. Tak więc dla kogoś psychoterapią będą porady przyjaciółki na temat "zostawić go czy nie", dla kogoś innego - ciepła kąpiel lub lektura (niektórzy to ostatnie traktują serio i wymyślili nawet nazwę - biblioterapia). Ludzie niekiedy uznają za psychoterapię nawet wróżby, spowiedź czy siedzenie na czacie.
Co więc decyduje o tym, że coś jest psychoterapią? Jakie są cechy szczególne psychoterapii? Odpowiedź na te pytania wymagała by monografii. Odpowiadając krótko, trzeba powiedzieć, że psychoterapia jest metodą pozytywnego wpływania na psychikę, bez używania w tym celu środków chemicznych (leki, zioła, olejki itp.) czy fizycznych (lampy, wstrząsy, masaże itp.). Aby coś mogło być nazwane psychoterapią musi też charakteryzować się wystarczającym stopniem spójności i rozbudowania jako teoria, oraz metodyką i konsekwencją, jako konkretna praktyka. Musi mieć jasno określony i cel i środki. Psychoterapia nie może się zdarzyć mimochodem, i doprawdy nie robi psychoterapii ten komu się zdaje, że dobrze zrozumiał rozmówcę i potrafi mu doradzić. Psychoterapię zdefiniujemy więc w oparciu o obiekt oddziaływań oraz ich metodę, a także stopień spójności i kompletności jej reguł. Psychoterapia oddziałuje na psychikę lub zachowanie człowieka (behawioryzm) wykorzystując słowa, aranżowane sytuacje oraz inne bodźce zmysłowe. Jej teoria identyfikuje problemy oraz wskazuje sposoby ich rozwiązywania.
Psychoterapia poza tym uznaje rolę podmiotu. Znaczy to, że człowiek w procesie psychoterapii nie tylko jest leczony, ale także leczy siebie. Bowiem w taki czy inny sposób - zależnie od metody - odnosi do siebie, przyswaja sobie czy też stosuje u siebie to, co psychoterapia mu daje. Wydaje się, że metoda, w której człowiek jako podmiot jest całkowicie bierny w procesie leczniczym, nie może być nazwana psychoterapią. A jednak problem może stanowić tu hipnoza oraz behawioryzm. W trakcie tej pierwszej osoba pozostaje w jakimś sensie bierna. Pomimo tego problem nie odnosiłoby się jednakowo do całej hipnoterapii - w przypadkach transu hipnotycznego bez amnezji posthipnotycznej sprawa wyglądałaby bowiem inaczej niż w przypadku hipnozy z amnezją. Na przykład metoda regresu hipnotycznego dąży do uświadomienia sobie przez klienta zapomnianych i wypartych przeżyć. Jest on cały czas świadomy, a trans umożliwia mu zagłębienie się w sobie i docieranie do wspomnień. Efektem jest katharsis oraz wzbogacenie własnego ja o nową wiedzę, świadomość. Klient nie jest tu na pewno "wewnętrznie" bierny. Inaczej jest podczas klasycznej hipnozy wprowadzającej sugestie (typu: "Już Pana nie boli") i kończącej się niepamięcią sesji (jednak i tu, jak się wydaje, klient musi co najmniej chcieć być zahipnotyzowany i psychicznie poddać się hipnotyzerowi). Mimo tego hipnoterapia - terapia z pomocą hipnozy - jest terapią psychologiczną, psychoterapią. Zbyt dużo odnosi się tu do psyché, aby miało być inaczej.
Podobny problem jest z behawioryzmem. W behawioryzmie to terapeuta aranżuje całą sytuację, a klient jest niejako maszyną, którą poddaje się na wpół-mechanicznym oddziaływaniom. Zresztą w skrajnym behawioryzmie taka sytuacja musi nastąpić niejako z definicji, gdyż neguje on wagę świata wewnętrznego człowieka, a więc także podmiotu jako źródła myśli, woli czy przeżyć. A jednak, jeśli zastosujemy do behawioryzmu swoistą selekcję negatywną, czyli odrzucimy wszystko to, co na pewno psychoterapią nie jest (bo na przykład bazuje na konwencjonalnych działaniach medycznych), on zapewne nam pozostanie. Będziemy więc musieli uznać, że jest psychoterapią.
Początki i zalążki współczesnej psychoterapii odnajdujemy w starożytności oraz kulturach zwanych przez antropologów tradycyjnymi. Starożytne koncepcje leczenia chorób zawierały elementy, które możemy określić jako "psychoterapeutyczne". Dotyczy to na przykład analizy snów chorego w celu ustalenia koniecznych środków leczniczych. Praktyki takie stosowano w ramach medycyny sakralnej, szeroko stosowanej w starożytnej Grecji (Bednarczyk, 1999, s. 25 i nast.). Leczenie tego rodzaju było wplecione w kontekst religijny, gdyż sny miały być sprowadzane przez bogów i to oni dawali wskazówki, co do sposobów uzdrowienia.
Również szamanizm (Eliade 1994) - będący archaiczną metodą leczenia oraz teorią i praktyką doświadczeń transowo-mistycznych - możemy spostrzegać jako odległy korzeń metod psychoterapeutycznych. Szamani wyznawali animistyczną teorię genezy wszelkich chorób somatycznych i psychicznych - twierdzili oni, że wszystkie są spowodowane przez duchy. Zadaniem szamana było nawiązać kontakt z owymi duchami oraz skłonić je do pozytywnych, pod kątem zdrowia osoby leczonej, działań.
W okresie średniowiecza leczenie było ściśle związane z astrologią, która w przedziwny sposób znalazła sobie zaszczytne miejsce w uniwersytetach i umysłach, pomimo swej doktrynalnej niezgodności z nauką Kościoła. Astrologia zaś była powiązana z zielarstwem, alchemią i filozofią hermetyczną i magią, które wymagały określonych praktyk, także w sferze psychicznego nastawienia.
Mimo, że cała medycyna od okresu archaicznego i starożytności zawiera elementy, którym niejednokrotnie bliżej do psychoterapii niż do współczesnego podejścia biomedycznego, to jednak bezpośrednich początków psychoterapii należy szukać w nowożytności. W mesmeryzmie oraz hipnozie (por. Chertok, De Saussure 1988), przy czym ta ostatnia jest już psychoterapią w ścisłym sensie.
Twórcą mesmeryzmu, czyli teorii i praktyki tzw. "magnetyzmu zwierzęcego", był w drugiej połowie XVIII wieku, wiedeński lekarz, Franz-Anton Mesmer. Mesmer uważał, że choroby powodowane są zaburzeniami w przepływie uniwersalnego dla organizmów żywych "fluidu". Rolą terapeuty, nazywanego "magnetyzerem", było przywrócenie harmonii jego przepływu. Odbywało się to poprzez bezpośrednie oddziaływania terapeuty na pacjenta, lub przy pomocy specjalnego urządzenia - bali magnetycznej, w której gromadził się fluid, i którą dotykali podnieceni pacjenci (w większości płci żeńskiej). Bezpośrednie zaś oddziaływania magnetyzera były to tzw. passy - terapeuta wodził w specyficzny sposób rękami nad ciałem pacjenta. Dzisiaj nazwalibyśmy to oddziaływaniami bioenergoterapeutycznymi. Czynności te miały wywołać "napad" (drgawkowy), który uznawano za uzdrawiający.
Musimy zdać sobie sprawę z tego, że magnetyzm zwierzęcy rzeczywiście działał. Ataki następowały, pacjenci mieli specyficzne doznania, a niektórym z nich ustępowały zaburzenia. Pozostaje kwestia mechanizmu tych zjawisk. Próbowano wszystko wytłumaczyć wpływem sugestii, a więc wyeliminować czynnik "fluidu". Nie ulega jednak wątpliwości, że istnieje rodzaj bezpośredniego oddziaływania "energetycznego" jednego organizmu na inny żywy organizm (dowodów jest na to bardzo wiele - odczucia osób poddanych bioenergoterapii, elektromagnetyczne oddziaływania pomiędzy komórkami itd.). Wydaje się więc, że hipoteza "fluidu" nie była zupełnie nietrafna.
Hipnoza, inaczej niż mesmeryzm, miała wielu ojców. Samo pojęcie wprowadził James Braid, lecz oparł się na praktykach wielu poprzedników. Początkowo wywoływał on stan hipnotyczny nakazując osobie wpatrywać się w błyszczący przedmiot. Zgodnie z manierą epoki (XIX wiek - scjentyzm) Braid starał się być bardzo "naukowy", dlatego tłumaczył zjawisko hipnozy w czysto neurofizjologiczny sposób, jako rodzaj reakcji układu nerwowego na monotonne bodźce. Później wprowadził pojęcie sugestii. Nie było tu jednak miejsca na fluidy i jakiś specyficzny wpływ hipnotyzera. Wszystko odbywało się "subiektywnie", na poziomie mechanizmów mózgowych pacjenta (Chertok, De Saussure, 1988, s. 58 i nast).
Na marginesie: później psychoanalitycy wyjaśnili mechanizm hipnozy w zupełnie inny sposób. Rozumieli ją jako silną, "przeniesieniową" relację pomiędzy pacjentem a hipnotyzerem. A wpatrywanie się w błyszczący przedmiot, które miało tak silnie oddziaływać? Było tylko zajęciem świadomości czymś monotonnym i nieistotnym, tak aby nieświadomość hipnotyzowanego mogła "skupić się" na osobie hipnotyzera.
Znajomość i praktykowanie hipnozy było jednym ze źródeł, które umożliwiło Zygmuntowi Freudowi zbudowanie psychoanalitycznej teorii osobowości oraz rozwój psychoanalizy jako metody leczniczej. Znał on dobrze eksperyment hipnotyczny Jeana Charcota, który naprowadza co najmniej na dwa fundamentalne dla teorii psychoanalitycznej elementy. Eksperyment ten ukazuje działanie sugestii posthipnotycznej, czyli wpływu sugestii podanej w hipnozie na zachowanie się już po wybudzeniu z transu. Wygląda on mniej więcej w ten sposób: osoba pogrążona w transie hipnotycznym otrzymuje sugestię, że po wybudzeniu, na określony sygnał hipnotyzera (np. dotknięcie przez niego własnego krawata) wykona jakąś czynność, na przykład otworzy leżący w pobliżu parasol. I cóż się dzieje po seansie? Osoba, już teraz w pełni świadoma, zaraz po tym jak hipnotyzer pogładził swój krawat staje się niespokojna, wzmaga się jej ruchliwość i zainteresowanie stojącym obok parasolem. Nagle chwyta go i otwiera. Zapytana, dlaczego to robi, odpowiada coś w rodzaju, że chciała sprawdzić, czy aby nie jest on zepsuty, bo przecież może dziś spaść deszcz itp. Czego uczy opisany eksperyment? Ukazuje to, co dla psychoanalizy podstawowe: możliwość istnienia nie uświadomionych motywów zachowania. Ponadto ujawnia zjawisko, które Freud nazwał wtórną racjonalizacją: osoba nie była świadoma tego, dlaczego otwiera parasol w pomieszczeniu - jednak wyjaśniła sobie swoje działanie w sposób czysto racjonalny, jako konieczność sprawdzenia jego funkcjonalności. My zaś wiemy, że w rzeczywistości jej zachowanie było wynikiem istniejącego w niej imperatywu zaszczepionego na drodze sugestii. Oba opisane czynniki (nieświadoma motywacja i wtórna racjonalizacja) funkcjonują w normalnym życiu psychicznym każdego z nas.
Freud pracując z Josefem Breuerem, twórcą metody katharsis, używał hipnozy w celu przywoływania u pacjenta wspomnień, które okazywały się istotne w genezie danego zaburzenia. Najbardziej znaną w tym pierwszym okresie pacjentką leczoną przez Breuera, a następnie przez niego opisaną była Anna O. (Freud, Breuer, 2008, s. 25 i nast.) czyli, jak to obecnie wiemy, Berta Pappenheim. Objawy, które prezentowała ta pacjentka były doprawdy zadziwiające. Okresowo cierpiała na konwersyjne paraliże ("konwersja" jest powszechnie stosowanym w psychiatrii pojęciem wprowadzonym przez Freuda - oznacza "zamianę" impulsu czy konfliktu psychicznego na stan somatyczny), zaburzenia widzenia, zeza, bóle somatyczne i lęki. Halucynowała, że nogi krzeseł zmieniają się w węże. Wedle dzisiejszej klasyfikacji była także przypadkiem osobowości wielorakiej (naprzemiennie bywała osobą lękliwą i cichą oraz kłótliwą i zaczepną). W pewnym momencie utraciła zdolność mówienia w swoim ojczystym języku, to jest po niemiecku. Uzyskała jednak - jak się zdaje nadzwyczajną - umiejętność wyrażania się pisząc w języku angielskim. Lewą ręką i do tego antykwą!
Anna O. swoje rozmowy z Breuerem określiła jako talking cure, "mówiona terapia". I w zasadzie to ona wydaje się twórczynią metody katarktycznej. Breuer bowiem początkowo jedynie poddawał się temu, co się działo - Anna O. wpadała w samoistny trans i opowiadała mu swoje wspomnienia. Gdy trans się kończył nie pamiętała tego, o czym mówiła. Jednak czuła się lepiej. Ot i cała metoda. Przynajmniej na początku. Swoją drogą Anna O. nadała kuracji z Breuerem jeszcze jedno określenie. Chimney sleeping, "wymiatanie komina" (biorąc pod uwagę późniejsze, "przeniesieniowe" zakochanie się tej pacjentki w Breuerze, oraz jej urojoną z nim ciążę, "freudowskie" skojarzenia są tu całkiem na miejscu).
Berta Pappenheim nie tylko personalnie przyczyniła się do rozwoju psychoterapii. Drugą nauczycielką szacownych lekarzy było zaburzenie na jakie cierpiała - histeria. Jak się wydaje to właśnie kobieca psychika "uaktywniona" przez histerię niejako wymusiła głębsze zajęcie się mechanizmami życia psychicznego (co rozpoczęło się już przed Breuerem i Freudem, najpełniej od prac Charcota). Obserwując histerię, bogactwo jej objawów oraz ich zmienność, nie sposób było dłużej utrzymywać, że zaburzenia psychiczne to jedynie patologiczne stany mózgu. Histeryczki ukazały, że istnieje bogaty świat ukrytych, wewnętrznych przeżyć i procesów.
Metoda Freuda ewoluowała i wkrótce porzucił on stosowanie transu hipnotycznego. Stało się tak dlatego, iż konsekwentnie podążał w kierunku całościowego poznania i analizy psychiki pacjenta. Nie mógł więc pomijać i obchodzić tego, co już w trakcie pracy przy pomocy hipnozy począł określać jako "opór". Od hipnozy, jako metody uzyskiwania materiału psychologicznego, przeszedł do metody opracowanej przez siebie: wolnych skojarzeń. Metoda wolnych skojarzeń nie narodziła się od razu, lecz wyewoluowała z metody katharsis i sugestii hipnotycznej. Był bowiem okres gdy Freud stosował nie całkiem "wolne" skojarzenia - przykładał pacjentom rękę do czoła i sugerował, że oto pojawi się ważne wspomnienie, fantazja, skojarzenie.
Prowadzenie przez pacjenta wolnych skojarzeń Freud określił mianem zasady podstawowej psychoanalizy. Pacjent był zobowiązany do tego, aby mówić wszystko, co pojawi się w jego myślach, bez dokonywania cenzury. Aby ten trudny wymóg stał się bardziej możliwy Freud zastosował pozycję leżącą (początkowo na dywanie w jego pokoju!). Pozycja taka skłania do regresji poprzez porzucenie społecznych nawyków, związanych z postawą, jaką zwykle przyjmujemy w obecności innych - staniem lub siedzeniem. Regresja w tym przypadku to tyle, co zagłębienie się w siebie, dopuszczenie do głosu nieakceptowanych impulsów, infantylnych fantazji i pragnień, które każdy z nas posiada. Dodatkowo Freud umieścił siebie poza wzrokiem pacjenta, siadając za nim. W ten sposób chciał uniknąć krępowania, czy nawet sugerowania pacjenta widokiem i postawą analityka.
Z pewnością najbardziej fundamentalnym pojęciem psychoanalizy jest nieświadomość, das Es (To, Ono; w angielskich tłumaczeniach Freuda "id"). Psychoanaliza to przede wszystkim teoria tego, co nieświadome oraz technika dotarcia do indywidualnej nieświadomości i jej objaśniania. Bez uznania istnienia nieświadomości oraz jej decydującej roli w kształtowaniu życia człowieka, nie byłoby psychoanalizy. Wydaje się, że na trop nieświadomości Freud wpadł przede wszystkim dzięki wspomnianym doświadczeniom z hipnozą, obserwacjom psychopatologicznym, oraz poprzez zainteresowanie snami. Freud, prawdopodobnie jako pierwszy uczony od czasów starożytnych, uznał wagę marzeń sennych dla zrozumienia życia człowieka. Jednak w przeciwieństwie do Artemidora i jemu podobnych, nie rozumiał snów jako opowieści o świecie lub losie człowieka, lecz widział w nich opis ludzkiego wnętrza.
Sny zrozumiał jako "fizjologiczną psychozę", a więc jako rodzaj inwazji nieświadomości, która może odbyć się ponieważ śpiące ja wycofuje się z aktywności zewnętrznej, a zmysły są odwrócone od rzeczywistości. Samo marzenie senne nie jest jednak obrazem nieświadomości "samej w sobie" - gdyż ta zdaje się być tak wielowymiarowa, że prawdopodobnie, ani obrazowo ani werbalnie, niewyrażalna - jest ono jednak "bardzo blisko" nieświadomości, gdyż budują je wpływy nieświadomych pragnień i impulsów. Siły te ścierają się ze sobą nawzajem oraz z tym, co Freud określił mianem cenzury sennej. Cenzura modyfikuje i przetwarza nieświadome popędy, fantazje i pragnienia w taki sposób, aby stały się bardziej strawne dla świadomości. Proces ten jest zarazem ochroną snu - najważniejszym jego zdaniem jest utrzymać stan spania. Gdy zawiedzie, gdy napór tego, co nieświadome okazuje się zbyt silny i nie daje się go przełożyć na niezagrażające "obrazki", następuje nagłe wybudzenie.
Drogą do poznania nieświadomości, prócz wolnych skojarzeń oraz interpretacji snów, stała się też analiza przejęzyczeń i pomyłek. Wszystkie te elementy Freud określił jako formacje nieświadomego. Wkrótce dołączyła do nich także analiza przeniesienia. Ponieważ Freud - już od czasów prowadzonych z Breuerem studiów nad histerią - twierdził że to, co nieświadome działa na nas o wiele silniej niż wspomnienia uświadomione, za podstawowy czynnik leczący - przynajmniej w początkowym okresie - uznał uświadomienie. Zgodnie z jego słynnym zdaniem: "Gdzie było To niech będzie Ja".
- Autor jest absolwentem psychologii, filozofii i religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim, psychologiem klinicznym. Szkolił się w zakresie terapii Gestalt, pracy z ciałem, psychoterapii psychoanalitycznej oraz metody ustawień systemowych. Wiele lat prowadził psychoterapię zorientowaną analitycznie (także z elementami innych podejść) na oddziale psychiatrycznym. Pracuje jako psychoterapeuta, doradca oraz wykładowca. Interesuje się psychopatologią, teorią i filozofią osobowości, a także filozofią nauki.
Zobacz także: www.psycholog-krakow.net.pl
Bibliografia
- Bednarczyk A., Medycyna i filozofia w starożytności, Warszawa 1999;
- Chertok L., Sausure R. De, Rewolucja psychoterapeutyczna. Od Mesmera do Freuda, Warszawa 1988, przeł. A. Kowaliszyn;
- Eliade M., Szamanizm i archaiczne techniki ekstazy, przeł. K. Kocjan, Warszawa 1994;
- Freud S., Breuer J., Studia nad histerią, Wydawnictwo KR, Warszawa 2008, przeł. R. Reszke.
Opublikowano: 2007-03-01
Zobacz komentarze do tego artykułu
Psychoterapia w teorii i w praktyce. Cześć pierwsza - historia
Autor: annarka Data: 2007-04-22, 21:21:31 OdpowiedzPierwszy komentarz? Mało aktywny (na razie) portal, mimo to z pewnością wiele osób z niecierpliwością oczekuje c.d.... Czytaj dalej
- RE: Psychoterapia w teorii i w praktyce. Cześć pie - Tomek98, 2007-04-23, 12:27:26
- RE: Psychoterapia w teorii i w praktyce. Cześć pie - daimonion, 2007-06-14, 21:26:46