Artykuł

Robert Karwat

Robert Karwat

Słoneczko


Na błękitnym niebie zajaśniało słoneczko. Nastał radosny świt. Słoneczko ruszyło w drogę. Wspinało się w górę coraz śmielej, mówiło: jestem!", słało wokół złociste promyki. Czasem przelatywały koło niego chmurki, małe i większe, białe i te ciemniejsze - bywało, że je przesłaniały, ale zawsze na krótką chwilę. Łagodny, ciepły wietrzyk przeganiał obłoki, odsłaniając uśmiechniętą buzię.

Słoneczko wzrastało. Było już wysoko na niebie. Rozglądało się dokoła z ciekawością, patrzyło na świat.

- Jaki świat jest piękny! - zachwycało się.

W swojej drodze przemierzało różne krajobrazy, widziało rozmaite istoty - zbliżały się do niego, prosząc, aby je ogrzało swoim ciepłem. Poznając świat, Słoneczko zauważyło, że jest on pełny innych słońc - tak różnych, iż zdawać by się mogło, że nie ma dwóch takich samych. Jedne były bliższe, inne dalsze, ale wszystkie nieustannie przemierzały niebo. I ciągle pojawiały się nowe. Czasami któreś z nich zanurzało się pod linię horyzontu - wtedy wokół tego miejsca robiło się ciemno, a najbliższe istoty odczuwały chłód. Ale po pewnym czasie inne słońca rozświetlały przestrzeń i słały ciepłe promyczki.

Słoneczko nie ustawało w swojej wędrówce. Widziało coraz więcej. Coraz bardziej też zastanawiało się nad sobą.
Słoneczko
- Jakie jestem?

I nagle odczuło powiew chłodu! Zmartwiało ze strachu.

- Co się stało? Przecież chmury są daleko.

Żeglowało dalej. Ale niebo nie było już takie czyste i jasne. Coraz więcej chmur przesłaniało błękit, a im któraś była większa i ciemniejsza, tym groźniejszym chłodem od niej wiało.

Jedna z chmur zbliżyła się, dotknęła Słoneczka. Zmroził je chłód.

- Co się dzieje? Boję się zimna!

Zapłakało, a gorące łzy przebijały chmury, lecąc w niebo.

Nagle powiał ciepły wiatr. Chmury rozstąpiły się, pierzchały, odsłaniając błękit nieba, na którym błyszczało inne słońce - ciepłe i jasne.

- Nie bój się - powiedziało - Na niebie jest dużo chmur. Ale zawsze jest ktoś, dzięki komu można się ogrzać. Nie smuć się i nie martw. Jeśli chcesz, będę przy tobie.

Wtedy Słoneczko zrozumiało. Zrozumiało własny lęk. I wiedziało już, że nie jest samo ze swoim strachem. Wiedziało, że zawsze są inne słońca, a ciepły wiatr, który niosą, osuszy każdą łzę i ogrzeje każde wnętrze.

Codziennie wschodzą nowe słońca. Codziennie każde z nich przemierza czas i przestrzeń. Codziennie każde słońce świeci dla kogoś.







Opublikowano: 2008-12-13



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu