Reklamy
Porady psychologiczne
Czy moja depresja przyczyniła się do zdrady?
Witam, rok temu zachorowałem na depresję. Z początku nie miałem o tym pojęcia. Spowodowane to było porażką na studiach i podejrzewam, że nagromadzeniem się wielu problemów, z którymi nie potrafiłem sobie poradzić. Tu pojawia się pytanie, czy podczas depresji traci się, że tak powiem, poczucie moralności? Mam wrażenie, że przez cały ten czas nie potrafię życ tak, jak się kiedyś nauczyłem, nie przestrzegam do końca wszystkich cech moralnych, jakie wykształciłem. Posunąłem się do zdrady, z niewiadomych przyczyn, mimo, że nią gardziłem. Było to dla mnie o tyle dziwne, że kocham swoją, już teraz byłą dziewczynę, ale nie potrafiłem się powstrzymać.
Czy to możliwe, że podświadomie chciałem podbudowac swoją samoocenę? Przeczytałem wiele stron, wiele for, dwie książki, ale nigdzie nie było wzmianki na ten temat. Możliwe, że błędnie tego szukam.
Zaznaczę, że niedawno rozpocząłem leczenie farmakologiczne, także mam nadzieję na poprawę w swoim życiu i odzyskanie nad nim kontroli. Odpowiedzi na pytanie szukam nie po to, żeby się usprawiedliwić, ale po to żeby wiedzieć, czy ta choroba zmieniła mnie na stałe, czy może moje dziwne zachowania znikną razem z nią po wyleczeniu.
odpowiada Bogusław Włodawiec, psycholog, psychoterapeuta
Witam serdecznie,
ani nerwica, ani depresja nie wpływa na zdolność do dokonywania moralnych wyborów, ani nie zdejmuje odpowiedzialności za własne postępowanie. Nie traci się wówczas, jak Pan to ujął "poczucia moralności". Niekiedy wręcz przeciwnie, zdarza się, że takie osoby mają przesadnie restrykcyjne sumienie i osądzają się nazbyt surowo.
Sama skłonność do zdrady nie jest przejawem choroby. Wiele młodych osób kultywuje ideał romantycznej miłości, lansowany w popkulturze, wierząc, że ktoś, kto naprawdę kocha, nie jest zdolny do zdrady. Niestety, nie jest to prawda.
Przed laty także psycholodzy oraz seksuolodzy zajmujący się doradztwem małżeńskim często wyrażali pogląd, że skoro doszło do zdrady, oznacza to, że w związku coś funkcjonowało nie tak, jak powinno. W myśl tego poglądu, w dobrym związku zdrada nie miała prawa się pojawić. Skoro zaś się pojawiła, to miała być okazją do przyjrzenia się związkowi i naprawienia go.
Tymczasem badania pokazują, że wielu spośród zdradzających mężczyzn jest całkiem zadowolonych ze swojego małżeństwa i wcale nie chcą porzucać swojej żony. Ponadto, powszechna w kulturze europejskiej monogamia, na całym świecie wcale nie jest czymś oczywistym - większość kultur dopuszcza poligamię. Także najbliższe nam ewolucyjnie szympansy nie są monogamiczne. Skłonność do zdrady zatem jest naturalna (tj. wynika z naszej zwierzęcej natury).
Na ten temat polecam bardzo dobre artykuły Anny Wilk:
- "Struktura i dynamika miłości";
- "Zdrada w ujęciu teorii ewolucyjnej";
- "Uwarunkowania i konsekwencje zdrady".
Tak więc przyczyny, dla których posunął się Pan do zdrady, są dobrze opisane w literaturze, znane i zrozumiałe (co nie znaczy - moralnie usprawiedliwione). W stadach szympansów, poza rozwiązłością seksualną, można obserwować także inne, podobne do ludzkich zachowania - rywalizację o pozycję w stadzie, intrygowanie, kradzieże, morderstwa, a nawet - wojny między stadami. Nie oznacza to jednak, że tłumacząc się naszymi naturalnymi skłonnościami, możemy usprawiedliwiać kradzieże, morderstwa i wojny.
Psychologia humanistyczna, bardzo modna jeszcze w ubiegłym wieku, zakładała, że człowiek jest z natury dobry, a jeśli postępuje źle, to dlatego, że jest chory, ew. jego dobre skłonności zostały wypaczone bądź przez wychowanie (toksycznych rodziców), bądź przez opresyjny system społeczny (szkołę, kościół, społeczeństwo, itp.). Zapewne stąd Pana pytanie, czy to choroba doprowadziła Pana do zachowań sprzecznych z Pana systemem wartości. Dziś wiemy jednak, że zaburzenia psychiczne wcale nie prowadzą do większego ryzyka niemoralnych zachowań. I odwrotnie - zdrowie psychiczne nie oznacza automatycznie, że człowiek postępuje moralnie. Badania zbrodniarzy hitlerowskich wykazały, że większość z nich nie cierpiała na żadne zaburzenia psychiczne. Z drugiej strony, znany psycholog ewolucyjny David Buss w książce "Morderca za ścianą" wykazał, że większość zwyczajnych ludzi w sprzyjających warunkach miewa mordercze skłonności i byłaby zdolna do zbrodni.
Na ten temat polecam dostępny w portalu bardzo dobry esej prof. Józefa Marii Bocheńskiego - "Przeciw humanizmowi".
W rozważaniach nad ludzką naturą trzeba też dla jej pełnego obrazu wspomnieć, że zdolność ludzi do poświęceń na rzecz innych także ma biologiczne podłoże. Badania wykazały, że u zwierząt istnieje tzw. "altruizm krewniaczy", polegający na tym, że zwierzęta są zdolne poświęcić swoje życie w obronie osobnika z nimi spokrewnionego. Podobnie, nietoperze potrafią dzielić się pokarmem z osobnikami, którym nie powiodło się polowanie - te zaś zapamiętują, kto się z nimi podzielił i w przyszłości odwzajemniają przysługi.
Podsumowując, aby wyjaśnić Pana zdradę, nie trzeba wcale odwoływać się do choroby, na którą Pan cierpi. Wątpię też, czy wyleczenie z depresji uczyniłoby Pana niewrażliwym na urodę innych kobiet. Pana "dziwne zachowania", jak Pan to nazwał, wcale nie są dziwne, a skłonność do nich raczej nie zniknie. Uprawianie seksu z inną kobietą, poza stałą partnerką, możemy określić jako coś niewłaściwego czy niemoralnego, ew. obarczonego pewnym ryzykiem zdrowotnym - ale na pewno nie ma w tym nic "dziwnego". Jednakże, pomimo że skłonność do zdrady jest naturalna, może Pan tej skłonności nie ulegać i kontrolować swoje zachowanie. Jest możliwe panowanie nad swoimi popędami np. ze względu na wyznawany system wartości.
Obawiam się, że nie jest też prawdą, że wskutek depresji utracił Pan nad sobą kontrolę, zaś wyleczenie jest konieczne, by Pan tę kontrolę odzyskał. Podejrzewam, że po prostu pozwolił Pan sobie na utratę kontroli, pod pretekstem, że jest Pan chory na depresję. Bardzo prawdopodobne, że uwiedzenie jeszcze jednej kobiety mogło pomóc Panu poczuć się bardziej atrakcyjnym i podnieść (choćby na krótko) Pana poczucie własnej wartości jako mężczyzny.
Niewykluczone, że częścią Pana problemu (którego skutkiem może być depresja) jest wyidealizowany obraz samego siebie. Być może Pana "ja idealne" - wizja siebie, jaki Pan w swoim mniemaniu powinien być, by móc siebie samego zaakceptować - jest tak wyidealizowana, że nie potrafi Pan sprostać stawianym sobie wymaganiom. Porażka na studiach, a potem zdrada, pokazały natomiast, że jest Pan tylko zwyczajnym facetem, z czym, jak przypuszczam, może być trudno się Panu pogodzić.
Jeśli moje przypuszczenia byłyby słuszne, należałoby z pokorą pogodzić się ze swoimi słabościami. Sposobem na poradzenie sobie ze świadomością własnej niedoskonałości (i niedoskonałością innych ludzi) jest umiejętność wybaczania. Nie oznacza to jednak pobłażliwości i folgowania sobie, na zasadzie: "taki już jestem i nic się nie da z tym zrobić", lecz raczej polega na przyjęciu wobec siebie postawy: "takie mam skłonności i muszę na to uważać, by im nie ulegać".
Sugerowałbym więc, by nie popadał Pan w poczucie beznadziejności i samobiczowanie się, lecz pogodził się ze swoją niedoskonałością. By wybaczył Pan sobie swoje niepowodzenia, nie szukając tanich usprawiedliwień, a następnie postarał się wyciągnąć wnioski na przyszłość i uczył się na błędach. Jeśli ma Pan trudności z wybaczaniem samu sobie, polecam artykuł pt. "Czym jest wybaczanie". Artykuł wprawdzie mówi o wybaczaniu innym ludziom, ale te same prawidłowości odnoszą się także do kwestii wybaczenia samemu sobie. Ilekroć więc w tekście mowa o wybaczaniu innym, proszę odnosić to do samego siebie.
Pewnym wyjątkiem od tego, co napisałem powyżej, byłaby jednak sytuacja, gdyby nie cierpiał Pan na depresję, lecz na zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Choroba ta polega na naprzemiennie następujących po sobie fazach manii (wzmożonego nastroju) i depresji (obniżonego nastroju). W fazie manii rzeczywiście mógłby Pan mieć większą skłonność do zdrady niż zazwyczaj, zaś wyleczenie (czy też farmakologiczne ustabilizowanie nastroju) mogłoby tą skłonność złagodzić. Objawami fazy manii są:
- wzmożona aktywność lub niepokój fizyczny;
- wzmożona rozmowność (potrzeba mówienia);
- gonitwa myśli lub subiektywne odczuwanie ich przyśpieszenia;
- utrata normalnych zahamowań społecznych, prowadząca do zachowań niedostosowanych do okoliczności;
- zmniejszona potrzeba snu;
- wzmożona samoocena lub poczucie wyższości;
- łatwa odwracalność lub stałe zmiany aktywności lub planów;
- zachowania bezceremonialne lub lekkomyślne z niedocenianiem ryzyka (np. nierozsądne wydatki, nierozsądne interesy, lekkomyślna jazda);
- wzmożona energia seksualna lub seksualne nietakty.
Jeśli miałby Pan wątpliwości w sprawie swojej diagnozy, zachęcam, by porozmawiał Pan o tym ze swoim lekarzem.
- Autor jest psychologiem, psychoterapeutą. Prowadzi praktykę prywatną.