Gorące wiadomości

Czapiński: Wzajemna serdeczność Polaków może nie potrwać długo

Polacy mają ogromny potencjał społeczny do jednoczenia się. Zazwyczaj jednak jest on "zamrożony". Zbiorowa wzajemna serdeczność, okazywana w dniach choroby i śmierci Papieża, może nie potrwać długo, podobnie jak po czasach "Solidarności" i obalania komunizmu - ocenia psycholog społeczny prof. Janusz Czapiński.

"Jednoczenie się Polaków w dniach choroby i śmierci Papieża świadczy o tym, jak wielki był w nas głód wspólnoty, jak dotkliwie byliśmy podzieleni - mówi Czapiński. - Wreszcie pojawił się sygnał do zbiórki narodowej i ten sygnał podchwycili wszyscy, bo go potrzebowaliśmy. Każdy człowiek ma potrzebę poczucia tożsamości społecznej, identyfikowania się z grupą pełną cnót i wspaniałych możliwości".

Gotowość do współpracy nazywana jest przez naukowców "kapitałem społecznym". Jednym z jego najważniejszych czynników jest wzajemne zaufanie ludzi - tłumaczy psycholog. "Trzeba z przykrością stwierdzić, że Polska zajmuje pod tym względem najgorsze miejsce w Europie" - zwraca uwagę.

"U nas ten kapitał społeczny jest w tej chwili tragicznie niski. Nie ufamy sobie, nam budowanie go po prostu nie wychodzi - ubolewa Czapiński. - Mamy zaufanie tylko do bliskich, członków naszych rodzin. To nie wystarczy, by zapewnić rozwój całego kraju w różnych wymiarach życia, nie tylko finansowym".

Zdaniem psychologa, Polacy mają w sobie ogromny "potencjalny" kapitał społeczny, lecz obecnie jest on "zamrożony". "Mamy gotowość, żeby innych ludzi, którzy są koło nas, lecz nie są członkami naszej rodziny, uznać za godnych zaufania, dobrych, którzy nam nie zagrażają i mogą nam pomóc. Jednak jesteśmy z tej postawy ustawicznie wytrącani" - mówi.

"Szukając winnych, można wskazywać na polityków, którzy mówią nam wprost: nie można ufać nikomu. Polska marna klasa polityczna niewątpliwie przyczyniła się do spadku kapitału społecznego - zaznacza Czapiński. - Efekty tego widać teraz, kiedy politycy na kilka dni zniknęli ze świadomości Polaków, znikając z mediów. Zniknął tym samym negatywny bodziec, który rozjusza Polaków, skłania nas do kłótni".

Jak zaznacza psycholog, Polacy są bardzo emocjonalnym społeczeństwem. "Wystarczy mała iskra, by rozbudzić w nas emocje. Na co dzień jest całe mnóstwo takich iskier, które rozpalają konflikty i wzajemne pretensje Polaków" - zauważa. Jak podkreśla, teraz, gdy pojawił się bodziec bardzo pozytywny i mocny, wzbudziło to w nas gwałtownie ciepłe uczucia.

"Obecnie mamy powód, by dobrze ze sobą się czuć. Poczucie dumy, że ktoś tak wielki, jak Papież, jest naszym rodakiem, bardzo dobrze podziałało na nasze poczucie własnej wartości - mówi Czapiński. - Widzimy w sobie dobrych, wartościowych ludzi, wygasiliśmy konflikty, pretensje, złe emocje. Nie jesteśmy społeczeństwem bogatym, ale za to dobrym".

To bardzo cenne, ponieważ Polacy odczuwają dotkliwy głód pozytywnej samooceny - podkreśla Czapiński. Jego zdaniem, "chyba nie ma drugiego kraju w Europie, w którym byłaby tak ogromna jak w Polsce doza wzajemnych pretensji, uprzedzeń, niezadowolenia czy wręcz nienawiści różnych grup społecznych wobec siebie". Dzieje się tak niezależnie od tego, że jesteśmy jednym z najbardziej jednolitych pod względem etnicznym i religijnych krajów w Europie.

"Obawiam się, że ta nasza wzajemna serdeczność potrwa zaledwie parę miesięcy" - mówi Czapiński. "Podejrzewam, że będzie tak, jak w czasach +Solidarności+, obalania komunizmu i na początku lat 90. - prognozuje. - Zjednoczyliśmy się wówczas i obdarzyliśmy wzajemnym zaufaniem, ale teraz nie ma już śladu po tej wspólnocie. Starsze pokolenia mają oczywiście pamięć o swoich nastrojach, emocjach z tamtych czasów. Myślimy jednak o tym tylko +od święta+".

Według psychologa, żal przepełniający obecnie Polaków to nie tylko żal w związku z odejściem wielkiego człowieka. Ten żal podbudowany jest niepokojem.

"Mieliśmy do tej pory kotwicę moralną w Rzymie. Człowieka, na którego mogliśmy liczyć, który mógł nam zawsze powiedzieć, jak powinniśmy postępować - tłumaczy. - Teraz tej kotwicy nie ma i mamy podstawy, by się obawiać, że w świecie nękanym wieloma konfliktami i zagrożeniami nasza przyszłość rysuje się niepewnie".

Zdaniem Czapińskiego, jeśli nie znajdzie się w Polsce człowiek lub grupa ludzi, którzy "dopiszą ciąg dalszy" do dialogu papieża ze społeczeństwem, "cała lekcja dobroci, jaką teraz przerabiamy, nie będzie długo owocować". "My Polacy kochamy Papieża, ale to nie znaczy, że słuchamy jego nauczania" - zastrzega Czapiński.

Źródło: Onet.pl


Zobacz więcej wiadomości



Żaden Czytelnik nie napisał jeszcze swojego komentarza. Napisz swój komentarz